Ostatnio cały czas to słyszę. Osobiście powiedziałabym bardziej,
że nieobecna. Ale to fakt, coś się ze mną dzieje i nie potrafię tego nazwać. Na niczym mi nie zależy, nic mnie nie rusza. Chodzę zamyślona, nawet nie wiem o czym. Wracam myślami do przeszłości gdy wszystko było beztroskie. Jeszcze rok temu wszystko było prostsze. Ba jeszcze miesiąc temu byłam szczęsliwa.
Szczęście jest bardzo ulotne. Czasem trudno je schwytać. Pod tym postem mogłabym się podpisać. Ale u mnie to wina chyba przemęczenia. I psychicznego, i fizycznego.
OdpowiedzUsuńtak to już jest, że tęsknimy za tym, co było. trzeba się czasami wyłączyć i odciąć od tego tu i teraz. (:
OdpowiedzUsuńŻeby docenić szczęście, trzeba przejść przez gorszy okres. Potrzebny jest punkt odniesienia. Jednak nic nie trwa wiecznie, wszystko się zmienia, kończy. Na pewno nadejdzie jakieś wyjaśnienie, powrót do rzeczywistości, powrót świadomości dnia dzisiejszego. Stan zawieszenia pomiędzy nie jest dobrym stanem.
OdpowiedzUsuńMoże przyszedł czas, aby wyciągnąć z tego wszystkiego jakieś refleksje?
OdpowiedzUsuńWiele razy myslalam juz, ze jest tak beznadziejnie, ze gorzej byc nie moze... Ale zawsze okazywalo sie, ze cos gorszego jeszcze moze mnie spotkac :P Co wazne jednak, zawsze tez potem te problemy odchodzily w niepamiec, a dla mnie znowu wychodzilo slonce :)
OdpowiedzUsuń